To, jacy jesteśmy, zależy od wielu czynników – między innymi od tego, jak wychowali nas rodzice, jakie było nasze środowisko, ale też od tego, jakie mamy nawyki, co myślimy i jak wygląda nasza codzienna rutyna.
O tyle, o ile większości z tych punktów zmienić nie można, to z nawykami i podejściem do życia można powalczyć. Porozmawiajmy o nich.
Utknięcie w strefie komfortu
To najgorsze, co powstrzymuje nas przed realizacją i osiągnięciem czegoś więcej. Jest nam dobrze, ogólnie czujemy się szczęśliwi. Moglibyśmy coś zmienić, bo jednak tego czegoś wciąż brakuje. Ale nie robimy tego, bo nam wygodnie. Nie wychodzimy ze strefy komfortu, bo tutaj jest tak cieplutko, stabilnie. Poza nią same niespodzianki. Nie wiadomo, co na nas czeka. I to my zdecydujemy, czy to przerodzi się w strach czy w zaciekawienie. Jeśli w to drugie – to już połowa sukcesu. Zmobilizujmy się, wyjdźmy z tej bańki, która nas otacza. Nie zawsze będzie łatwo, ale bardzo prawdopodobne, że docelowo będzie znacznie lepiej.
Przerażają Cię Twoje marzenia
Jasne, Twoje marzenia są Twoje i nikomu nic do tego. Trochę przeraża Cię realizacja? Nie bój się ich – potraktuj je jako wyzwanie! Goń je, zamiast to odpuszczać, w końcu to jest to, o czym marzysz. Jasne, nie ma gwarancji, że wszystko pójdzie gładko i się uda. Ale czy przekonasz się o tym, nie próbując? Nie patrz na konsekwencje i próbuj się realizować. Spełniaj się.
Ograniczasz sam siebie – „jestem, kim jestem”.
Nie wiesz, dlaczego nie potrafisz pójść o krok dalej? Podjąć ważnej decyzji? Zmienić pracy, przeprowadzić się, by się realizować? A wiesz, kto Cię ogranicza? Najczęściej to właśnie Ty sam! To właśnie ze sobą stoczysz w życiu największe bitwy. To właśnie Ty jesteś swoim największym krytykiem. Pogódź się z tym. To dobrze. Ale nie ograniczaj siebie. Nie wierz w bzdury typu „jestem, kim jestem” – jeśli chcesz się zmienić, zrób to!
Niska samoocena
„Nie nadaję się do tego, nie dam rady”. Tak. To właśnie niska samoocena mocno Cię ogranicza. I to na każdym polu – w życiu osobistym oraz w życiu zawodowym. Zacznij od ogarnięcia się. Uwierz w siebie, jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało. Doceń to, co w życiu osiągnąłeś. Zobacz, co Cię otacza. Polub siebie. Bez tego nie zaczniesz się realizować, bo zawsze będziesz słyszeć to wewnętrzne „nie dam rady”.
Życiowe błędy odbierasz jako porażkę
a nie jako wyzwanie. Oczywiście! W życiu popełniłeś i popełnisz mnóstwo błędów. Ale zamiast traktować je jako coś złego, pomyśl o nich jako o czymś, czego nauczyłeś się podczas kolejnej lekcji. Na czym masz się uczyć, jeśli nie na błędach? I najważniejsze – jesteś przecież człowiekiem! Pamiętaj też, że wiele złych związków w życiu (również zarówno w życiu zawodowym, jak i osobistym) docelowo doprowadzi Cię do tego odpowiedniego.
Za bardzo zależy Ci na tym, co myślą o Tobie inni
Świat dzieli się na ludzi, których lubisz i na tych, za którymi nie przepadasz. Niespodzianka – Ciebie też nie wszyscy będą lubić. I bardzo dobrze. Inaczej byłoby naprawdę nudno. A Ty się tym przejmujesz? Nie powinieneś! Olej to, co mówią za Twoimi plecami. Martw się tym, co myślą o Tobie bliscy.
Ulegasz presji
Ktoś Ci kiedyś powiedział, jak powinno wyglądać Twoje życie. I próbujesz je w ten sposób układać, ale niekoniecznie Ci to odpowiada. Dziwne? Oczywiście, że nie, bo to nie Twoje życie! Nie możesz żyć czyimś. Szybko odrzuć to, co usłyszałeś i zacznij żyć po swojemu, nie patrząc na to, co myślą inni. Chcesz być kimś zupełnie innym? Zawsze możesz się przebranżowić, na to nigdy nie jest za późno!
„Sam dam radę”
Nie dasz. Życie nie jest po to, by przechodzić przez nie samotnie. Chcesz osiągnąć sukces samodzielnie? Chcesz rozkręcić fantastyczną firmę? I myślisz, że to wszystko uda Ci się bez ludzi wokół? Nic bardziej mylnego. Wspieranie się na bliskich sprawi, że będzie Ci niewyobrażalnie łatwiej. Nie mówię, że masz wchodzić w interesy z najbliższymi – bo to nie zawsze dobry pomysł. Mówię o tym, że znacznie lepiej mieć kogoś u boku – znajomego, przyjaciela…
A może napiszesz, co ogranicza Ciebie?
„Sam dam radę” – oj to straszna pułapka. Jeśli faktycznie dasz to super, ale jeśli widzisz że to co masz do zrobienia ktoś zrobi lepiej to warto zlecać takie prace innym 🙂
Otóż to 😉 Ale nie o to chodziło w tym punkcie… 🙂
A mi wydaje się, że najczęstszym powodem jest tak zwany „nie mam czasu”. Nikt nie powie, że boi się porażki, że tak mu dobrze, itd. Łatwo za to powiedzieć, nie mam czasu i sprawa rozwiązana.
No tak, ale czy „nie mam czasu” nie oznacza właśnie ukrytego strachu i obawy przed czymś? 🙂
Magda,
Jeszcze kilka miesięcy temu sam byłem w strefie komfortu. Prawie rok czasu walczyłem z myślami czy warto zakładać blog o rodzinnych finansach, czy dam radę zarywać wieczory i noce dla projektu, którego sukces może nigdy nie nastąpić. Wtedy w jednym z podcastów Michała Szafrańskiego padły dla mnie magiczne słowa:
„Fajnie, fajnie, że to Was motywuje, tylko pamiętajcie – z motywacją to jest tak… i z wysłuchiwaniem tego typu podcastów i tego typu instrukcji – jeśli nie podejmujecie żadnego działania pod ich wpływem, to jest to czas zmarnowany.Poszerzyliście trochę swoją wiedzę, ale to jest czas zmarnowany. Ja cieszę się, że to robię w formie podcastowej, bo podcast można konsumować robiąc inne rzeczy, czyli inaczej byście ten czas zmarnowali. No właśnie.”
Te słowa pomogły mi ostatecznie przełamać się i zasiąść do realizowania własnego projektu. Nie wiem, co z tego wyjdzie, czy ktokolwiek będzie to czytał i czy moje przemyślenia będą dla kogokolwiek pomocne. Ale jedną rzecz wiem na pewno – jeśli nigdy nie spróbuję, to całe życie będę się zadręczał, że być może straciłem jedyną szansę na ciekawą przygodę 🙂
Od miesiąca mam już bloga i o tych obawach mówię już w czasie przeszłym.
Chciałam zacząć od Twojego imienia, ale go nie podałeś. Będę wdzięczna za podpisywanie się jednak właśnie imieniem, nie nazwą bloga 🙂
Bardzo się cieszę, że wyszedłeś ze strefy komfortu i postanowiłeś założyć bloga. I dobrze, że podcast Michała Cię zmotywował 🙂
Magda,
Już naprawiam ten błąd. Obiecuję że to się więcej nie powtórzy 🙂
Bardzo się cieszę 🙂
Potrzebowałam takiego wpisu i mądrego słowa. Dziękuję za to! Podjęłam już pewne kroki i moja strefa komfortu została gdzieś daleko. Od tego czasu miotam się pomiędzy myślą by z powrotem przykryć się tą ciepłą pierzynką, a wojowniczym postanowieniem by brnąć do przodu i się nie oglądać za tym co zostawiłam. W sumie dobrze, że mamy święta, jest sporo wolnego czasu by się zastanowić co robić.
Cieszę się, Nina! 🙂 Powodzenia w takim razie w tym, co osiągniesz, po wyjściu ze strefy komfortu.
Dziękuję Magdo. Jestem u Ciebie na bieżąco, więc jak za miesiąc pożałuję to dam znać. To jeszcze nie będzie docelowo to co chcę osiągnąć, ale przybliży mnie do finału o całe lata świetlne, więc jestem dobrej myśli. Tymczasem świeżo po lekturze wpisu o typach ludzi, którzy nigdy nie przechodzą na emeryturę czuję, że będzie dobrze 🙂 chociaż typ pracoholika jest mi bliski. miłego dnia <3
Cieszę się, że jesteś u mnie na bieżąco 🙂 Gratuluję podjęcia pierwszego, bardzo ważnego kroku!
Wzajemnie!
Lubię czytać takie wpisy-przypominają mi o tym, że nie warto się poddawać i trzeba nieustannie starać się iść do przodu. Masz rację, moje marzenia mnie czasami przerażają i dlatego wciąż są tylko marzeniami…:)trzeba coś z tym zrobić:)
A możesz powiedzieć coś więcej na temat Twojego wychodzenia ze strefy komfortu? (chyba, że jest o tym gdzieś na blogu, a ja jeszcze do tego nie dotarłam?:))
Cieszę się, że trafiłam z wpisem 🙂 Chyba każdy ma tak trochę z tymi marzeniami.
Co do mojego wychodzenia ze strefy komfortu, to może zostawię to na któryś z kolejnych wpisów 🙂
No tak, w sumie wychodzenie ze strefy komfortu to temat na długą opowieśc:) będę zatem czekać na Twoją historię:)
Wydaje mi sie, ze to co moze nas powstrzymywac przed zmiana siebie, jest obawa jak na te zmiany zareaguja inni. Wszelkie komentarze czy ocenianie skutecznie nas blokuja. Trzeba duzego samozaparcia i motywacji zeby po prostu olac to i wziac sie do roboty. Ja ostatnio u siebie pisalem z kolei o postawach, ktore zblizaja do bogactwa. Najwazniesze to dobry plan na siebie i dzialanie krok po kroku.
Łukasz, może masz rację. Przecież jesteśmy istotami społecznymi i zależy nam na tym, co inni myślą. Ale tego trzeba się wyzbyć…
Podpisuje się pod wszystkim, szczególnie pod pierwszym punktem. Nic nas tak nie ogranicza, jak własna strefa komfortu
Hmmm, chciałbym napisać, że się pod tym podpisuje. Ale jak mogę napisać to ze świadomością, gdy niektóre punkty, bardziej lub mniej dotyczą mnie samego :/ Na pewno idzie z tym walczyć, zmienić styl życia. Pozbyć się złych nawyków, a do życia wyjść z podniesioną głową, nie patrząc na osoby, w szegulności te których nie do końca „trawimy”. Świetny wpis, postaram się jak najwiecej zapamiętać i po prostu zmienić to co jeszcze zostało do zmiany 🙂
Tomek, obstawiam, że każdego z nas dotyczy co najmniej część tych punktów. To oznacza tylko tyle, że jesteśmy ludźmi. Myślisz, że mnie nic nie powstrzymuje? 🙂
Oczywiście, że da się z tym walczyć i właśnie o to chodzi 🙂
coś w filozofię popadasz ostatnio: emerytura, ograniczenia osobowości…
Co mnie ogranicza? Ciągła walka z przeciwnościami. Moment, w którym napotykasz problem nierozwiązywalny: bo każdy kolejny pomysł na rozwiązanie/obejście problemu przepada. I czujesz się jak kojot niemogący upolować Strusia Pędziwiatra bo skurczybyk zamiast rozpłaszczyć się na scianie na której namalowałem drogę to nią pobiegł…
Więc czasami świat jest przeciwko 🙁
Bogusz, no trochę tak mam ostatnio, dużo zmian w życiu.
Walka z przeciwnościami – to jest coś, co powinno pobudzać do działania, a nie blokować… Ale doskonale rozumiem. Piękne porównanie!
Też uważam, że czasami świat jest przeciwko.
i aż ma się ochotę je**ąć wszystko w <> Ale z drugiej strony cytując radzieckiego towarzysza Wilka: „Ja Ci pokażę!” – i idziemy dalej 😉
Ja widzę, że po momencie, w którym kolejny raz dostaję kowadłem w łeb mija tydzień, dwa, czasem trzy i znów próbuję. To już chyba zakrawa na psychozę 😉
A mnie najbardziej powstrzymuje… lenistwo. Mam mnóstwo pomysłów, planów, ale jak dochodzi do ich realizacji, to dość szybko tracę zapał. Nie potrafię samodzielnie zmusić się do ciężkiej pracy, natomiast w robocie haruję – taki paradoks.
Bardzo fajny artykuł 🙂
Eugeniuszu, z tego, co kojarzę z Twojego bloga, i tak radzisz sobie bardzo świetnie 🙂 Ale trzymam kciuki, aby lenistwo Cię nie powstrzymywało 🙂
Dzięki!
Dosyć ciekawy wpis. Osobiście ja mam problem ze strefą komfortu ale pracuję nad tym i powolutku sięgam po cel. Druga sprawa że czasami nie mam wystarczająco czasu na zrobienie czegoś ale bez problemu znajduje czas na pierdoły :/