Banki przejmą nasze lokaty? Mechanizm „bail-in”

Słowem „bail-in” można by zapewne straszyć dzieci. Pod warunkiem oczywiście, że to dzieci bankierów, bo tylko one będą wiedziały, co dokładnie kryje się pod tym tajemniczym określeniem. Zgodnie z wymogami…
Magda
01.09.2016
bail-in

Słowem „bail-in” można by zapewne straszyć dzieci. Pod warunkiem oczywiście, że to dzieci bankierów, bo tylko one będą wiedziały, co dokładnie kryje się pod tym tajemniczym określeniem. Zgodnie z wymogami UE, Polska przyjęła nowe prawo, które umożliwia stosowanie tego kontrowersyjnego mechanizmu. Ale czy naprawdę jest się czego obawiać?

Nie mam w zwyczaju publikować wpisów, które nie są mojego autorstwa, ale tym razem robię wyjątek, bo temat bardzo dobrze omówiony.

Od razu odpowiemy na postawione pytanie. Wprowadzenie nowego prawa nie oznacza, że gromadzone na naszych kontach bankowych oszczędności przestają być bezpieczne. Jego zastosowanie jest mało prawdopodobne i jeśli do niego dojdzie, to dotyczyć ono będzie jedynie kont, na których zgromadzono środki powyżej 100 000 euro. Wydaje się więc, że przeciętny Kowalski może spać spokojnie. Mimo, to mechanizm budzi liczne kontrowersje i niepokój wielu ekspertów. Czym właściwie jest bail-in i czy należy się go bać?

Kryzys finansowy zapoczątkowany w 2008 roku upadkiem banku inwestycyjnego Lehman Brothers, uświadomił wszystkim, jak dalekosiężne konsekwencje towarzyszą upadkowi dużej instytucji finansowej. Ukuło się nawet powiedzenie, że istnieją w gospodarce podmioty „zbyt wielkie by upaść”. W celu zapobieżenia dalszym, negatywnym skutkom zapaści, kraje pogrążone kryzysem, rozpoczęły proces ratowania upadających banków, wykorzystując na ten cel pieniądze podatników. Nie dziwi jednak, że w dłuższej perspektywie, działania te nie znalazły aprobaty społeczeństw, dokładających się do bankowego biznesu.

W celu ograniczenia skali zjawiska, Komisja Europejska przygotowała dyrektywę BRRD (Bank Recovery and Resolution Directive), wynikiem której starty problematycznych banków, pokrywać mają ich wierzyciele, akcjonariusze i deponenci

Pod groźbą kar finansowych ze strony UE, w maju tego roku, sejm przyjął ustawę o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym, systemie gwarantowania depozytów oraz przymusowej restrukturyzacji, wprowadzającej do polskiego porządku prawnego dyrektywę BRRD. Z założenia ustawa służyć ma poprawie bezpieczeństwa systemu finansowego. Kwota depozytów objętych całkowitą ochroną nie zmieniła się i wynosi nadal 100.000 euro, ale czy faktycznie możemy spać spokojnie?

Czym jest i co właściwie oznacza „bail-in”

Tytułowy bail-in jest wariacją określenia bail-out i aby dobrze zrozumieć ten termin, należy wpierw przybliżyć znaczenie drugiego określenia. Bail-out  oznacza specjalne dofinansowanie, mające na celu  ratowanie zagrożonej upadłością jednostki. Przykładowo państwo wykorzystując środki finansowe podatników, udziela bezzwrotnej pożyczki dużym zakładom chemicznym. Z jednej strony może rodzić to falę krytyki, z drugiej jednak bierze pod uwagę społeczne aspekty upadłości przedsiębiorstwa, takie jak ogromny wzrost bezrobocia na danym obszarze.

Z kolei bail-in, termin ukuty w 2010 roku przez The Economist, oznacza wymuszony udział akcjonariuszy czy deponentów w procesie ratowania jednostki przed ryzykiem upadłości. Chodzi tu głównie o instytucje ważne systemowo, do których zaliczamy m.in. banki. Teoretycznie udział podatników w procesie jest wykluczony. Zgodnie z przyjętymi przepisami, bank w obliczu bankructwa będzie mógł przejąć część zgromadzonych przez klientów pieniędzy.

W praktyce wygląda to tak, że w pierwszej kolejności kosztami upadającego banku obciążani są jego akcjonariusze i wierzyciele. Długi tych ostatnich zamienione zostają na udziały bankrutującej jednostki. Jeśli działania te okażą się niewystarczające, klienci posiadający w pechowym banku nadwyżki finansowe przekraczające 100.000 euro, mogą boleśnie odczuć konsekwencje obowiązujących przepisów. Prawdopodobnie pieniądze te zasilą kapitał własny banku i zostaną bezpowrotnie „wywłaszczone”.

Czy moje oszczędności są bezpieczne?

Zgodnie z przyjętymi przepisami, osoby dysponujące kwotą poniżej 100.000 euro, mogą spać spokojnie. Klienci operujący większymi pieniędzmi, powinni pomyśleć o rozdysponowaniu ich pomiędzy różne banki, ograniczając potencjalne ryzyko utraty środków. Pomimo kontrowersyjnych przepisów, trudno wyobrazić sobie gromadzenie i dysponowanie środkami finansowymi poza systemem bankowym. Najprostsze operacje finansowe, jak standardowy przelew bankowy, oznaczałyby każdorazową wizytę na poczcie, utratę czasu i pieniędzy.

Środki finansowe ukryte w przysłowiowej skarpecie w większym stopniu narażone są na kradzież, czy zwykłe zniszczenie w konsekwencji nieszczęśliwego wypadku. Poza tym taki pieniądz nie pracuje, co oznacza, że systematycznie traci swoją siłę nabywczą. Aktualnie w sieci odszukać można wiele narzędzi, jak porównywarka finansowa – Rankomat.pl, pozwalających w wygodny sposób wybrać interesujące nas rozwiązania. Dzięki nowoczesnemu narzędziu dopasujemy do własnych potrzeb konto osobiste czy zweryfikujemy najkorzystniejsze lokaty bankowe.

Co przyszłość nam przyniesie?

Z jednej strony trudno wyobrazić sobie, aby wszelkie straty banków wynikające z ich agresywnej i ryzykownej polityki pokrywane były z pieniędzy podatników. Z drugiej strony to m.in. na barki klientów źle zarządzanych banków, zrzucona została konieczność ratowania ich w przypadku bankructwa. Czy wprowadzone zmiany są zasadne? Czy osoby bogatsze faktycznie powinny w większym stopniu partycypować w procesie ratowania zagrożonych instytucji finansowych? Czy to w ogóle sprawiedliwe?

Jak widać obowiązujące przepisy rodzą więcej pytań niż odpowiedzi. Mechanizm „bail-in” przetestowano już w 2013 roku na Cyprze, gdzie na ratunek zagrożonych upadkiem banków, rzucono środki finansowe ich klientów. W rezultacie posiadacze wkładów przekraczających 100.000 euro, stracili ponad 47% swoich oszczędności.

W Polsce w ostatnich latach nie upadł żaden bank o znaczeniu systemowym, dlatego trudno ocenić, jak zadziałałby u nas wspomniany mechanizm. Wiele osób sądzi, że koszty akcji ratunkowej byłyby na tyle wysokie, że zagrożone wywłaszczeniem byłyby wszystkie środki finansowe klientów, nie tylko te których kwota przekracza 100.000 euro. Jednak w naszej ocenie, scenariusz ten wywołałby silny opór społeczny, co zmusiłby decydentów do szybkiej zmiany planów. Obecnie bail-in zastąpił bail-out, a to zdecydowanie za mało.

Współpraca sponsorowana (BB)

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Awatar Magda

Cześć, nazywam się Magdalena Bród, na co dzień zajmuję się marketingiem internetowym, interesuję się finansami osobistymi (stąd też pomysł na blog finansowy) i podróżami. Kilkanaście lat mieszkałam w pięknym Wrocławiu, a od niedawna w Tarnowskich Górach.

Blogujesz o biznesie lub finansach? To dołącz do grupy na Facebooku: Blogerki o finansach i biznesie

Archiwa